Monumentalne odczłowieczenie

Źródło: Pixabay.com
Późną nocą zakamarki hotelu obnażają wiele skrywanych za dnia tajemnic. Czas jest względny, wydarzenia zapętlają się, a bohaterowie stają się coraz mniej ludzcy.
„Monument” w reżyserii Jagody Szelc w ramach festiwalu Splat! Nights w Centrum Kultury w Lublinie to film, który nie może być rozumiany dosłownie. Chociaż z pozoru wydaje się zapisem pewnej historii, okazuje się, że ma drugie dno, którego niestety – przez większą część seansu – trudno się dopatrzeć.
Studenci hotelarstwa przyjeżdżają na praktyki do hotelu, w którym rządzi władcza menadżerka. Wszystkie zadania muszą być wykonane do perfekcji, a zachowania będące odstępstwem od wyznaczonej normy są natychmiast tępione. Pozbawieni własnych imion, nieludzko traktowani bohaterowie przestają być sobą i zaczynają wchodzić w głębsze zakamarki własnego „ja”, które nierzadko przerażają. Dni zlewają się w jeden długi ciąg męczącej pracy, by w końcu doprowadzić do rytualnego kręgu, w którym… No właśnie, do tego widz musi dojść sam.
Jak na aktorów z PWSFTiT, którzy w czasie kręcenia filmu byli studentami – a obecnie są już absolwentami szkoły – „Monument” bardzo dobrze broni się aktorsko. I chociaż w trakcie seansu pojawia się wiele pytań z nutką niezrozumienia, zakończenie filmu może przynosić odpowiedzi, ale może także wciąż pozostawiać całą gamę niedopowiedzeń. Dzieło Jagody Szelc ma zatem swój specyficzny klimat.